Przejdź do zawartości

Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/167

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

za Capreą, ale przedłużające się na pewno aż do brzegów Afryki, mówiono: — Co tam robi ten marzyciel San Felice? Marzyciel San Felice przechodził po prostu ze świata materjalnego w świat niewidzialny, z życia hałaśliwego do spokojnego. Mówił on sobie, że ten niezmierny pas ognia którego zwoje otaczają ziemię, nie czem innem był jak niewidzialnemi zwierzątkami. Wyobraźnia jego przerażona, cofała się przed tem przerażającem bogactwem natury, która nad naszym światem, pod nim i w około niego, kładzie światy, których my się nie domyślamy. Przez nie to, nieskończoność najwyższa wydobywająca się w naszych oczach w potokach światła, wiąże się z nieskończonością niższą, która pogrąża się w najgłębsze przepaści i ginie w nocy.
Ten marzyciel San Felice, oprócz podwójnej nieskończoności, widział Boga, nie chodzącego w burzach jak go widział Ezechiel; ani w krzaku ognistym jak Mojżesz, ale jaśniejącego we wspaniałym pokoju miłości wiecznej, na wielkiej drabinie Jakóbowej, po której wchodzi i zstępuje wszystko stworzenie.
Może teraz sądzonoby że ta niezmierna czułość rozlana w równej części na całą naturę, odejmowała siłę innym uczuciom każącym mówić łacińskiemu poecie: Jestem człowiekiem i co tylko należy do ludzkości, nie jest mi obcem! — Nie, w kawalerze San Felice, właśnie można było spostrzedz to odosobnienie między duszą a sercem, pozwalające wicekrólowi stworzenia, być raz pogodnym i czystym jak Bóg, jeżeli wpatruje się duszą, to znów rado-