Przejdź do zawartości

Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/165

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

remu Nina wytłomaczyła zamknięcie rygli przy drzwiach ogrodu jako nieuwagę ze swej strony, wchodził do pokoju swej żony na palcach z uśmiechem na twarzy i stoczkiem w ręku.
Chwilę zatrzymał się przed łóżkiem, patrzał na Luizę przy świetle świecy z różowego wosku trzymanej w ręku, potem dotknął wargami jej czoła szepcząc:
— Śpij pod Bożą opieką, aniele czystości, a niebo zachowa cię od zetknięcia z aniołami upadłemi których opuściłem.
Później, szanując spokój który brał za sen, wyszedł na palcach; zamknął cicho drzwi za sobą i przeszedł do swego pokoju.
Lecz zaledwie płomień świecy znikł ze ściany pokoju, młoda kobieta wsparła się na łokciu, i z rozszerzonem okiem, nastawionem uchem, słuchała.
Wszystko powróciło do ciemności i ciszy.
Wtedy powoli podniosła jedwabną kołdrę zarzuconą na jej łóżko, ostrożnie postawiła bosą nogę na fajansowej podłodze, uklękła na jedno kolano opierając się o poduszki, jeszcze słuchała, a zapewniona zupełną ciszą, drzwiami przeciwległemi tym przez które jej mąż wyszedł, dostała się na korytarz prowadzący do domu księżnej, otworzyła drzwi i lekka a niema jak cień doszła do progu pokoju gdzie był umieszczony chory.
Był on jeszcze ciągle zemdlony, Michał tłukł zioła w spiżowym moździerzu, a Nanno wyciskała sok z tych ziół na ranę chorego.