Przejdź do zawartości

Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/129

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Młoda kobieta z rodzajem przestrachu podniosła oczy na Albankę, która zdjęła zupełnie płaszcz, leżący na ziemi, i ukazała się w swoim narodowym stroju, zniszczonym przez długie używanie, ale zawsze bogatym; jednakże, nie biały zawój tkany w kwiaty świetne niegdyś, ściskający jej głowę, a z pod którego wydobywały się długie promienie włosów czarnych zmieszanych ze srebrnemi nitkami, nie stanik jej czerwony w złote kwiaty, nie jej nakoniec spódnice ceglastego koloru z lampasami czarnemi i niebieskiemi, zwróciły uwagę młodej kobiety, były to szare przenikliwe oczy wróżki, utkwione w nią jak gdyby chciały czytać w najgłębszych tajnikach jej serca.
— O młodości! młodości ciekawa i nierozważna! szeptała wróżka, czyż zawsze będzie powodować tobą uczucie silniejsze niż wola twoja, by dążyć na przeciw tej przyszłości, która tak szybko naprzeciw ciebie przychodzi?
Na ten zwrot niespodziewany, uczyniony głosem ostrym i przenikliwym, dreszcz przeszedł młodą kobietę, zaczynającą już prawie żałować przyzwania Nanno.
— Jeszcze czas, powiedziała taż, jak gdyby żadna myśl nie mogła uniknąć jej chciwego i przenikliwego oka. Drzwi które nas wpuściły jeszcze są otwarte, a stara Nanno za często sypiała pod drzewem Beneventu aby się nie miała przyzwyczaić do wichru, grzmotów i deszczu.
— Nie, nie, szeptała młoda kobieta. Kiedy już jesteś, pozostań!
I rzuciła się na fotel stojący przy stoliku, z