Przejdź do zawartości

Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/128

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

przyjdzie nas uprzedzić, wyjdziecie przez dom księżnej Fusco.
— Dobrze, pani, odpowiedział Michał kłaniając się z uszanowaniem.
Usłyszawszy te ostatnie słowa, wróżka która właśnie chciała zdjąć płaszcz, odwróciła się i tonem który nie był wolny od goryczy:
— Odkąd że to mleczni bracia nie mówią sobie ty? zapytała. Ci co jedną pierś ssali nie sąż tak blzkiemi krewnemi jak i ci których jedno łono nosiło? Nazywajcie się ty, dzieci, mówiła dalej łagodnie, przyjemnie jest Bogu widzieć kochające się istoty, pomimo dzielącej ich odległości.
Michał i młoda kobieta spojrzeli na siebie ze zdziwieniem.
— Kiedyż ja ci mówię, że ona jest naprawdę czarownicą, siostrzyczko! zawołał Michał i tego to właśnie się boję.
— A dla czego się boisz, Michale? zapytała młoda kobieta.
— Czy wiesz co ona przepowiedziała, nie dawniej jak dzisiejszego wieczoru przed przyjściem tu?
— Nie.
— Przepowiedziała mi że będę na wojnie, ze zostanę pułkownikiem i że będę...
— Cóż?
— Trudno to wymówić.
— Zawsze powiedz.
— I że będę powieszony.
— Ah! mój biedny Michale!
— Ni mniej ni więcej.