Przejdź do zawartości

Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/106

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mniejszej zmiany, podnosząc, głowę ku swym zbawcom, wyrzekł tylko to jedno słowo:
— Dziękuję!
W tej chwili rozległo się uderzenie piorunu, które zdawało się chcieć wyrwać pałac z granitowej podstawy; zaświeciła błyskawica, rzucając ogniste strzały we wszystkie otwory zamku, i morze ze straszliwym wyciem, doszło aż do kolan dwóch młodych ludzi.
Lecz Hector Caraffa z tym zapałem południowym, uwydatniającym jeszcze spokój jego duszy, podnosząc pochodnię jakby dla wyzwania piorunu, zawołał:
— Hucz gromie! płoń błyskawico! wyj burzo! Jesteśmy z tej rasy Greków, którzy spalili Troję, a ten — dodał kładąc rękę na ramieniu swego przyjaciela — ten pochodzi od Ajaxa, syna Gila, ujdzie on pomimo bogów!

Syn umarłej.

Co jest szczególnego a właściwego wszystkim kataklizmom natury i wielkim ruchom politycznym — a spieszmy powiedzieć że wcale to nie przynosi zaszczytu ludzkości — to, że ześrodkowują zajęcie na osobistości które w jednym lub drugim razie odgrywają główną rolę i od których spodziewają się albo zbawienia albo zwycięztwa. Tym sposobem osoby podrzędne odsunięte są w cień i pozostawione staraniu oklepanej i o nic niedbającej Opatrzności, która dla samolubów z usposobienia czy przyzwycza-