Strona:PL A Dumas Antonina.djvu/303

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Przysięgasz pan?
— Przysięgam.
— I jestem tak szczęśliwy, iż nie znajduję słów na wypowiedzenie tego.
— Powiedz no, moja pani Mortonne, rzekł Komendant wzdychając, czynie tak samo twój ojciec przed 22 laty rzucił nas jedno w drugiego objęcia.
— Oby i oni mogli tak samo powiedzieć za lat 22!... odpowiedziała pani Mortonne przyglądając się narzeczonym z czułością.
— Jestem zadowolona z ciebie Gustawie, rzekła pani Pereux biorąc za rękę Daumonta.
— Postąpiłeś dobrze, rzekł cicho Edmund.
Dziwna rzecz! W pośród swojej radości Gustaw uczuł jakby ściśnięcie serca na widok iż ani pani Pereux ani Edmund nie zdawali sobie przypominać Nichetty, która w chwili kiedy to się działo pisała do Gustawa jak wielce nudzi się sama pożądając jego powrotu.
Biedna Nichetta!..
— Widzisz drogi Gustawie, zaczęła pani Pereux dotrzymałam ci słowa.
— Kiedy nastąpi to małżeństwo? pytała Laurencya rzucając się przy tych słowach w objęcia matki.
— Kiedy Edmund mój świadek będzie mógł iść do kościoła.
— Zatem za ośm dni i trzeba aby to raz nastąpiło, albowiem musi on jeszcze przez dwa miesiące nieopuszczać mieszkania.
— Czy masz pan nadzieję? pytał Gustaw doktora.