Strona:PL A Dumas Antonina.djvu/275

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

chetty nasunęło jej się na uwagę; nie mogła się przeto powstrzymać od żałowania modniarki.
Tego samego wieczoru wzięła Gustawa na stronę.
— Mam z tobą, pomówić, Gustawie, o rzeczach poważnych.
— Słucham pani.
— Kochasz pannę Mortonne, rzekła pani Pereux, — która przy cechującéj ją szczerości, prosto zmierzała do końca.
— Zgadłaś pani wszystko, — rzekł Gustaw rumieniąc się.
— Nie, to nie ja to odgadłam, — pani de Mortonne sama to spostrzegła.
— I mówiła pani o tem?
— Mówiła, przed chwilą.
— I cóż pani powiedziała?
— To co jako matka powinna mi była powiedzieć. Rozpytywała się o ciebie, a ponieważ nic złego nie mogłam jéj o tobie powiedzieć, przeto rzekła mi, iż w razie, gdybyś chciał prosić o rękę jéj córki, nic nie stoi na przeszkodzie do tego.
— Jakże-ż ci mam podziękować, droga pani! zawołał Gustaw chwytając za rękę p. Pereux.
— Tak więc, mówiła ona daléj, — jeżeli chcesz mogę ci służyć za pośredniczkę.
— Za matkę, chciałaś pani powiedzieć.
— Czyż nie kochasz Edmunda jak brata?
— Jakaś pani dobra!
— A teraz, pozwolisz abym ci udzieliła radę?