Strona:PL A Dumas Antonina.djvu/241

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wierało się wszystko co przez ten tydzień wycierpiała i to czego lękała się jeszcze.
Doktór zbliżył się do łożą Edwarda i wziął go za rękę.
Nie poruszył się chory, gorączka która go trawiła pozbawiła go czucia.
— Muret przychodził ciągle? spyłał doktór swojéj córki.
— Ciągle, mój ojcze.
— I co przepisywał?
— Puszczanie krwi.
— Co dzień?
— Co dzień.
— Dobrze.
Gustaw i matka Edwarda przysłuchiwali się z zatrzymanym oddechem każdemu słowu doktora, który odkrywszy pierś cierpiącego, przyłożył do niéj ucho.
— Bogu to zawdzięczać trzeba tę chorobę rzekł podnoszące się i przykrywając Edwarda.
— Co chcesz przez to powiedzieć? zawołały obie kobiety.
— Chcę powiedzieć, iż jeżeli uda mi się wyprowadzić go z tego zapalenia płuc, to będzie całkiem wyleczony z choroby, któréj się tak wszyscy lękamy. Nic nie stoi na przeszkodzie w użyciu środków jakie uznam za stosowne, a które mogę z większą łatwością zastosowywać na chorym wycieńczonym, aniżeli mógłbym to uczynić na chorym który je i u któ-