Strona:PL A Dumas Antonina.djvu/235

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

żyje przynajmniej, niech mnie widzi, niech ja je mogę widzieć jeszcze, niech nie doczekam zatrzymania się tego oddechu, z którym złączona jest istność moja, niech nie zobaczę księdza wchodzącego, niech nie usłyszę u łoża dziecięcia krwi mojéj modłów za umarłych... niechaj nie ujrzę wkładania do trumny wązkiéj i zimnéj tego ciała które zespolone jest z mojem, téj twarzy która się do mnie uśmiechała wołając mnie: „moja mamo”, tych rąk, które uścisnąć jeszcze mogą!... niech nie obije się o moje uszy jęk spadającej na niego ziemi cmentarnéj! niech nie doczekam chwili wydzierania z przed moich oczów istoty, która Panie, pewnego dnia, poruszała się w łonie mojem!.. Wszystko, czego zechcesz mój Boże, w zamian za życie mego syna... ale niech żyje on dla mnie, by towarzyszył ostatnim chwilom moim, abym nie doczekała na tym świecie tortur potępieńców!.. Jeżeli potrzeba będzie czuwać w ostatnich dniach moich tak jak czuwam obecnie, jeżeli będzie potrzeba modlić się ciągle tak jak się teraz modlę, czuwanie i modły będą mi słodkiemi Panie, choćby nawet on tego nie widział, choćby nawet on o tem nie wiedział, chociażby nawet nie mógł mnie zobaczyć ani poznać... byleby tylko mógł żyć o mój Boże. Albo, jeżeli wolisz mój Panie, — ciągnęła dalej biedna matka, któréj się zdawało w jéj rozpaczy, iż można było targować się z Bogiem, — pozbawię się jego widoku, poświęcę ci moje życie, wstąpię do klasztoru, ale wiedzieć będę przynajmniéj że on żyje, że jest szczęśliwy, a od czasu do czasu pozwolisz mi Boże, ujrzeć twarz jego w mojem ma-