Strona:PL A Dumas Antonina.djvu/21

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Przecież nie przedstawisz się w jej domu.
— Nie.
— Przecież nie będziesz do niéj pisał.
— Nie; ale będę wiedział gdzie mieszka. Będę krążył około jej domu, i, nie mając potrzeby mówienia z nią, ani pisania do niéj, na skutek częstego spotykania mnie na swojej drodze, zrozumie, że jestem w niéj zakochany, a to będzie miało swoje znaczenie.
Wreszcie lubię platoniczne miłości. Nadejdzie dzień, gdy moja mała pójdzie bez wątpienia za mąż. Mąż nie jest tem, czem jest ojciec, mężatka nie jest tem czem jest panna, — wtedy każę się jéj przedstawić i będę dobijał się o jéj względy.
— Do djabła, zdaleka na rzeczy patrzysz.
Podczas téj rozmowy, ojciec z córką wyszli z ogrodu Tuiljeryjskiego i skierowali się na most Królewski, gdzie jest zawsze pełno spacerujących. Piękne dziecko pomyślało sobie, że mogłoby śmiało obejrzeć się po za siebie wśród tylu przechodniów, bez obawy bycia widzianą. Spojrzała więc szybko i o dwadzieścia kroków ujrzała dwóch młodych ludzi, których wzroku nie uszła jéj ciekawość.
— Spojrzała, — rzekł Edmund.
— Przepowiedziałem ci to, odgadnął Gustaw.
— Ale mój drogi, wszak nic nie byłoby w tém dziwnego, gdyby była mężatką.
— Tego starego?
— Nie; nazywała go ojcem; ale innego. Ileż to ko-