Strona:PL A Dumas Antonina.djvu/170

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Mniejsza ztem, zawołał śmiejąc się; jeżeli dobry Bóg nie pozwoli mi przeżyć lat długich, przyspiesza mi przynajmniej preliminarja szczęścia, a w każdym razie wyjdę na swoim. Czemże jest życie, jeżeli nie kilkoma dniami szczęśliwemi, w pośród kłopotów, walk, wyczekiwać i bezliczebnych rozczarowań? Opatrzność uśmiecha się do mnie, — do mnie, który dzisiejszego rana sądziłem się być przeklętym. Antonina wie, iż przeznaczeniem mojem jest umrzeć młodo i dla tego to jéj miłość i litość oddala odemnie to wszystko, coby mi mogło przykrość sprawić. Przeżyję tylko dni szczęśliwe a kiedy dopłynę do oznaczonego kresu, w przeszłości mojéj natenczas mógłbym jeszcze znaleść dość szczęścia, do uszczęśliwienia dwojga istot. Czyż szczęście leży w dniach przeżytych? Nie, ono leży w dniach przepełnionych miłością, przyjaźnią, wszystkiemi boskiemi pociechami, które Stwórca na ziemi udziela. Byłżem ja kiedy nieszczęśliwy? Jestem kochany, ubóstwiany przez moją matkę, jestem kochany przez ciebie, przez Antoninę. Jest-że na świecie człowiek sześćdziesięcioletni, któryby mógł, dodając dni upłynione, otrzymać summę równającą się mojéj? Nie, Gustawie, jestem szczęśliwy jak szczęśliwym być nigdy się nie spodziewałem. I mówiąc to, Edmund uśmiechał się i postępował dumnie.
Co znaczy miłość, to uczucie które ma odwagę spoglądać, śmiejąc się, w oczy śmierci i w jednej chwili przemieniać rozpacz w nadzieję, a boleść w radość? Gustaw trzymał Edmunda za ręce.
— Jestem szczęśliwy, słysząc cię tak mówiącego,