Strona:PL A Dumas Antonina.djvu/155

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

déj matki, na skutek jednéj z tak częstych reakcyj duszy, zdawały się nazawsze zatarte przez ufność, którą położyła ona w Bogu, po okropnych przeczuciach, jakiemi miotaną była dnia poprzedniego.
Edmund czynił wszystko co można, aby być wesołym; mimo to po śniadaniu, podczas którego opowiedział matce swoje spotkanie z Nichettą, powrócił do swego pokoju.
Natenczas usiadł, jeżeli tak powiedzieć można, wprost samego siebie, i oparłszy głowę na rękach, począł myśleć.
„Szczególna to rzecz życie, mówił do siebie. Pewnego dnia dziecko przychodzi na świat; młodzi rodzice przyjmują je radością i pielęgnowaniem; przyjmują jako dobrodziejstwo, kochając w niem widoczne uderzenie swoich własnych serc. Oczy jego otwierają się na światło, dusza na życie, a cała natura zaczyna dla niego żyć. Macierzyńskie spojrzenie śledzi, bada nowonarodzone dziecko, najmniejsze nieszczęście — niepokoi ją; pielęgnuje je — jak wiotki kwiatek, potrzebujący ciągle jednakowego światła, cienia i wody. Wychowuje je — jak gdyby miało być wieczne; napełniają jego serce uczuciem, jego umysł nauką. Tak wzrasta. Pokładają wielkie nadzieje w tém dziecku, jak skoro tylko zostanie człowiekiem. Ukazują mu wszystkie karjery, badają jego skłonności — sympatje. Wytwarzają mu stosunki, będąc dumni z jego postępów i dziękują Bogu. Nareszcie dziecko dochodzi dwudziestu lat: uśmiecha się do przyszłości, która mu się zdaje pełną zachwytów