Strona:PL Ściskała - Ostatni mnich w Orłowej.pdf/91

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

więcej krwi. Walka na śmierć i życie zapełniła cichy klasztor orłowski.
Płacz, jęk, rzężenie ofiar umierających, przekleństwa, wycie, ryk, dzwony i syk ognia, świst i huk strzałów — straszny akord, harmonia, mrożąca do szpiku, ostatnia, płynąca z tego wzgórza, kurzącego się od krwi niewinnej ku niebu.
Jakby Bóg wraz z Matką Boską opuścił to miejsce i wydał na pastwę nowej wierze, nowej kulturze! — Jakby szatan był mocniejszy od Boga! Śmierć, zniszczenie, krew i nic więcej...
Opat schronił się w ogólnym popłochu na wieżę. Porwał ze sobą monstrancyę i kielich z Przenajświętszym. Chciał choć Boga utajonego obronić przed zbezczeszczeniem i zniewagą. Tam we wieży złożył te skarby i postanowił bronić ich do upadłego. Z początku miał jeszcze nadzieję, — gdy jednak spostrzegł ogień, dym i krew, stracił nadzieję zupełnie. To godzina śmierci dla całego klasztoru i dla niego. Ale może na jego słowo, może na widok monstrancyi, na widok Boga w Hostyi zmiękną serca rozwydrzonych. To przecie ci ludzie, którym on tak zawsze ufał, ten lud dobroduszny, — on dziś jak hyeny rabuje, zabija, morduje. Trzeba go tylko upamiętać. Ojciec Jan robi