Strona:PL-Tadeusz Żeleński-Balzak.djvu/132

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ale i nieład finansowy, w jakim, mimo olbrzymich honorarjów, pisarz grzęznął całe życie, też był powodem tej surowej klauzury. Aby się doń dostać, trzeba było wymienić skomplikowane hasło. Teofil Gautier — jeden z jego najwierniejszych — opowiada taką wizytę u Balzaka. Odźwiernemu należało powiedzieć: „Nadeszła pora śliwek“, poczem puszczał przez próg; służącemu mówiło się: „Przywożę belgijskie koronki“, na co prowadził przez schody; wreszcie lokajowi: „Pani Bertrand jest zdrowa“ i dopiero wchodziło się do pokoju pisarza. Oczywiście, hasło takie zmieniało się często... i mieszkania również...
Brzmi to jak anegdota; również niektóre rysy balzakowskich powieści mogłyby się wydać fantazją i zmyśleniem. Technika życia zmieniła się; jak wyglądała w epoce Balzaka, niech posłuży następujący przykład.
Pewnego dnia, gdy Balzak pracował, gospodyni oznajmiła mu, że przywieziono wielką skrzynię pod jego adres. „Jak oni mnie znaleźli?“ wykrzyknął Balzac, który, mając nieczyste sumienie wobec obowiązków gwardzisty, starannie się ukrywał. Wysłał gospodynię po informacje. Wróciła z wiadomością, że skrzynia zawiera cenną wazę etruską,