Strona:PL-Tadeusz Żeleński-Balzak.djvu/044

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cej sławy, — ale nie krzycz aby się kazać podziwiać“.
Sama zresztą pani de Berny uległa czarowi owej przyjaźni, owej miłości. Ten młodzieniec tryskający inteligencją, energją, wesołością, dziecięco ufny i szczery, to genjalne czoło, te wspaniałe oczy, jakże nie miały oczarować kobiety, która, wydana za mąż za niekochanego człowieka w szesnastym roku, przeszła obok życia i która już wchodziła w okres rezygnacji.
Bliskość pani de Berny pozwoliła znieść Balzakowi wygnanie w Villeparisis, a wpływ jej stał się pobudką do wyzwolenia. Dała mu wiarę w siebie, podsyciła energję, pod jej okiem płodził swoje pierwsze wątpliwe romanse. Później, pani de Berny umocniła Balzaka w postanowieniu, które miało być dla niego brzemienne w następstwa. Pomyślne czy opłakane, trudno powiedzieć; bo u artysty, czy pisarza, nigdy się nie wie, w jakim stopniu katastrofy życiowe mogą być potrzebne i płodne. Słuchając zwierzeń młodego człowieka, pani de Berny cierpiała wraz z nim nad jego upokarzającą sytuacją, nad marnowaniem się jego talentu w romansach pisanych dla nędznego zarobku; razem myś-