Strona:PL-Tadeusz Żeleński-Balzak.djvu/040

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

za wolno; w ten sposób nie rychło dojdzie do upragnionej fortuny i swobody. Dla pośpiechu, próbuje zaprzęgnąć do współpracownictwa siostrę: on ma napisać jeden tom, ona drugi, potem uzgodnią całość...
Brzmi to wszystko cokolwiek humorystycznie. Ale to jest właściwością życia Balzaka, że jest ono w równej mierze patetyczne i wspaniałe, jak obfitujące w komiczne epizody. Zdarza się to u genialnych ludzi dość często, a przyczyną tego nadmiar wyobraźni, która jest jak owe olbrzymie skrzydła albatrosa w wierszu Baudelaire’a: stworzone do lotu, przeszkadzają chodzić po ziemi.
Po okresie wytężonej pracy, oblegają młodego pisarza melancholijne refleksje. Czuje całą niedorzeczność tego marnotrawstwa talentu. „Zaczynam mierzyć i poznawać swoje siły, pisze do siostry. Czuć co jestem wart i obracać kwiat swoich myśli na podobne brednie! Rozpacz! Och, gdybym miał co jeść, znalazłbym sobie rychło miejsce i stworzyłbym rzeczy, któreby może zostały“...
Ogarnia go zniechęcenie. Jeszcze spłodzi jakąś Ostatnią wróżkę czyli nową cudowną lampę, ale czuć, że już ustaje w swoim dzikim zamiarze. Przytem coraz mu trudniej lokować te powieści, pisane z nie-