Strona:PL-Tadeusz Żeleński-Balzak.djvu/019

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

o dziewiątej ten posłuszny dwudziestoletni chłopiec musi iść spać; a jest pod kontrolą, bo pokój ma obok gabinetu ojca. Musi zdać sprawę ze sposobu, w jaki spędził każdą godzinę. Jedyna rozrywka, to wist lub boston w partyjce babuni, pani Salambier. Partyjka ta ma tę zaletę, że czasem dobra babunia da mu umyślnie wygrać parę groszy; manna z nieba dla chłopca, systematycznie — zasada rodzicielskiej pedagogji! — pozbawionego pieniędzy. Może te lata wytworzyły w Balzaku „kompleks pieniądza“: ileż miejsca miał zająć pieniądz w jego dziele!
„Ojciec — opowiada sobowtór Balzaka, Rafael de Valentin, w Jaszczurze — nie opuszczał mnie nigdy; do dwudziestego roku nie zostawił mi nigdy do dyspozycji nawet głupich dziesięciu franków, — olbrzymi skarb, którego niedścigłość kazała mi śnić niewymowne rozkosze; ale starał się bodaj dostarczyć mi czasem jakiej rozrywki. Kazawszy mi czekać na tę przyjemność przez całe miesiące, prowadził mnie do teatrzyku, na koncert, na bal, gdzie marzyłem spotkanie kochanki. Kochanka! To była dla mnie niezależność. Ale, płochliwy i nieśmiały, nie znając języka salonów, wracałem z sercem równie dziewiczem jak szalonem od prag-