Strona:PL-Stefan Żeromski-Nawracanie Judasza.djvu/202

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nastała już doba wyjazdu. Ów dzień nadciągnął, nadbiegł, jak niespodziany wróg. Nienaski czuł, że to, czemu on podlega, wszystkie owe splątane a wszechmocne uczucia, — jest to istny obłęd. Nie panował nad myślami, wyobrażeniami i postanowieniami, lecz nad nim panowały nieświadome wzruszenia, raz silniejsze, drugi raz słabsze. Wznosiły się w nim samym, lecz uderzały weń zaiste zzewnątrz, jak moce postronne, wrogie i mściwe. Zmuszały go do uczynków niegodnych siły jego woli, pędziły go mocniej, niż batami, gdzie była ich wola i zachcenie. Pragnął za jakąbądź cenę zobaczyć się jeszcze z panną Xenią przed jej odjazdem. Napisał do niej list i posłał przez expresa z prośbą, żeby przyszła do najbliższej cukierni około godziny południowej. Czekał tam, lecz nie przyszła. Patrzał w zamazane od deszczu szyby — i zgłębiał błogosławiony sens męczarni. Gdy minął termin, wyszedł stamtąd i powlókł się do swej izby. W godzinę później posłał odjeżdżającej znowu przez umyślnego — bukiet kwiatów. Ów bukiet był złożony z łodyg wysmukłych, o łagodnych kolorach jesieni. Gdy go w sklepie ogrodniczym składano, całował oczyma te kwiaty zdaleka, żegnał się z nimi, jakby z nią. Nigdy nie czuł wyraźniej smutku tych wszystkich zdarzeń. O wiadomej godzinie udał się na dworzec. Był tam zbity ścisk ludzki, ruchliwy, — więc w nim zginął. Tłum popychał go i odtrącał, zupełnie podobny do wewnętrznych uczuć.
Ale oto nadjechało całe towarzystwo: pani Lenta, pani Sabina, gubiąca wszystko i rozkrzyczana, jacyś panowie, jakieś panny. Wśród nich śmiejąca się i flirtująca panna Xenia. Miała na sobie podróżny paltocik, płaski kapelusz, a na nim zielonawy wual. Zobaczył ją w tłumie, przypatrzył się i, — za łaską bożą, — nacichło w nim wewnętrzne morze i rozszalałe nad niem wichry. Zbliżył się do tego towarzystwa i przywitał. Panna Xenia miała w ręku kwiaty, które jej posłał. Leżały wciąż na jej rękach...
Już mało było czasu, więc te panie poczęły szukać miejsc w wagonach. Znalazły je i wsiadły do wybranego przedziału. Nienaski stał zdaleka. Było jeszcze parę minut. I oto panna Granowska wysiadła z wagonu i zbliżyła się do niego. Chciał jej powiedzieć, żeby nie jechała, że jest przerażony, że umiera z trwogi. Chciał żądać,