Strona:PL-Stefan Żeromski-Nawracanie Judasza.djvu/203

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

żeby została i wzięła z nim ślub. Lecz patrząc na jej rozradowaną twarz, na lśniące od szczęścia oczy — zaniechał tego dziwactwa. Było to nad jej siły pozostać tutaj. Podziękowała mu za kwiaty i łagodnie, długo przycisnęła je do siebie. Uczuł wtedy w śmiertelnym skurczu serca, że ją traci... Zapytał, czyby mu nie odpisywała na listy i otrzymał odpowiedź twierdzącą, ale z zastrzeżeniem, że jej listy nie będą długie i nie »nastrojone«, lecz zwyczajne i naturalne. Stanęła umowa, że te listy będą pisane na poste-restante w Warszawie i Nicei.
— A czy pani będzie się tam uważać za moją narzeczoną?
— Ależ rozumie się! — mówiła śmiejąc się z wrodzoną jej filuteryą.
— A pan?
— Ja? Miałem mocne postanowienie, żeby z panią wziąć ślub w tych dniach. Ale wczoraj nie mogłem pani spotkać, dziś pani przyjść nie chciała do tej cukierni, a teraz taka pani szczęśliwa... Niema o czem mówić!
— Co się odwlecze, to nie uciecze.
— Mnie serce pęka!...
— Cicho, cicho... Może mnie bardziej żal, niż panu. Adieu!
Uderzył ostatni dzwonek. Pani Topolewska podniosła piekło w wagonie i Xenia pomknęła na swe miejsce. Jeszcze raz ukazał się w oknie wual zielony, śliczna w nim głowa, oczy zamglone na chwilę szczerym smutkiem. Potem czarny dym wybuchać począł kłębami. Wszystko znikło. Ciemny się stał świat od głuchych, wewnętrznych wybuchów nieprzebranych fal żalu...