Strona:PL-Stefan Żeromski-Nawracanie Judasza.djvu/160

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kanapy przespała się doskonale, gdy jej protektorki najtęższym temperamentom męskim dotrzymywały placu. Zarówno starzy, jak najmłodsi przedstawiciele płci gorszej krążyli wówczas koło niej i przypatrywali się temu arcytworowi rodzaju ludzkiego, doprawdy oczom swym nie wierząc. Lecz znaleźć dostęp do tej siedmnastoletniej Dyany było trudno, a nawet wręcz niepodobna. Mówiła mało, zawsze prosto, rozsądnie, niewinnie, cicho, melancholijnie i ze skromnością, a jakoś tak po przyjacielsku, po koleżeńsku, że ręce wyciągnięte opadały i kołowaciał język. Jakże tu było znanym sposobem, zprosta sięgnąć po tę kwietną gałęź, — jak myśleć o złamaniu bez zachodu i »miłości« tej łodygi, pachnącej tak czarownie wiosenną smołą? Każdy, nawet najbardziej zwleczony i wytarty w miejskich szynkowniach, numerach hotelowych, kulisach — uczuwał omdlenie od zapachu tej wici bzu, jeszcze mokrej od rannej rosy — i własną swoją wiosnę wspominał. Każdy, nawet najstarszy, wobec panny Xenii poczynał bredzić o miłości. Wywracały się tym bywalcom i znawcom oszukańcze oczy do góry dnami, sepleniły zwiędłe i wygniecione ich wargi jakoweś zamierzchłe, szczere wyrazy. Ona słuchała tego z równym spokojem, jakby mowa była o wycieczce powozem, teatrze, albo muzyce, którą nadewszystko lubiła. Uśmiechała się ponętnie, po koleżeńsku, — i znowu jadła — na zapas.
Gdy zaś posuchowskie panie pozałatwiały w mieście »sprawunki« i wracały do ognisk domowych, panna Xenia przerzucała się w inną sferę obserwacyi świata. Ta arcywykwintna, nieposzlakowanie dystyngowana panna, która każdego towarzystwa mogła być wyszukanym klejnotem, miała przyjaciółki, i to oddane sobie na śmierć i życie, między sługami, wśród dziewczyn sprzedających kiełbasę w sklepie rzeźniczym, gdzieś na przedmieściu, w szewskiej rodzinie. Nie było w tem, — uchowaj Boże! — żadnych uczuć i dążeń społecznych, albo popchnięć demokratyzmu. Był tylko temperament, nie znoszący żadnego kagańca, żadnej tajemnicy i obłudy. Jakież dowcipne, jak niewiarogodnie znakomite umiała panna Xeńka piosenki podmiejskie, praskie i wolskie, robotnicze, mularskie, dryndziarskie, wagabundzkie i złodziejskie! Całkowite światy i zbio-