Strona:PL-Stefan Żeromski-Nawracanie Judasza.djvu/161

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rowiska życia z ich okrutną i, zaiste, sobaczą historyą odbijały się w tych brylantowych kulkach dzikiego wesela. A jakiż to niepojęty urok miały te chamskie śpiewanki motłochu w jej rubinowych, jaśniewielmożnych usteczkach!
Możnaby powiedzieć, że panna Xenia po młodemu i po panieńsku pożądała prawdy życia. Lecz i to byłoby określeniem nieścisłem. Lubiła ona raczej podpatrywać prawdę instynktów i obserwować ich ukrytą grę. Stąd to zapewne poszło, że najbardziej zaciekawiały ją ulicznice, »rogówki«, a nadewszystko »gumiary«, rozbijające się najętymi powozami. Nie kochała na świecie nikogo. Raczej mściwie nienawidziła ludzi, którzy jej kiedykolwiek dokuczyli. Kochała naprawdę, mocą nieprzebraną i iście szaloną — ojca. Ten człowiek, który prawie jej nie widział i nie znał, który gdzieś światami gonił swoją chimerę, posiadał całe jej serce. Uwielbiała go we wszystkiem, co zrobił, godziła się zgóry na wszelkie jego czyny, niosła w sercu wszystko, co było z niego, od początku do końca. Wszystkie jego szacherki i klęski, matactwa i przegrane były to jej własne niedole, przeżycia i złamania młodego serca. Jego nieciekawe interesy były dla niej sprawami świętemi, katastrofami duszy i cierniową koroną serca. Gdy ją opuścił i samą zostawił w Warszawie, ukochała go po dwakroć, po trzykroć, po stokroć bardziej w tęsknocie. Każdą zasmoloną kartkę pocztową, którą zdala, z niewiadomego miejsca nadsyłał, miała na sercu i czytała po tysiąc razy w swoim kącie mieszkalnym. Gorzkiemi i nieprzebranemi łzami oblewała potajemnie tę nieobecną, zamgloną postać. Kartki z wiadomościami były coraz rzadsze. Aż przyszedł czas, że się skończyły zupełnie. Witold Granowski, jak kamień w głębokiej wodzie, przepadł gdzieś w Paryżu. Tak mówili krewni, znajomi. Wreszcie los nie oszczędził pannie Xenii najgorszego ciosu: dowiedziała się z dziesiątych ust, ubocznie, że ojciec jej popełnił we Francyi jakoweś nadużycie i że jest w więzieniu. Wówczas — pożyczyła od dwu przyjaciółek z Posuchy nieco grosza, dostała paszport i ruszyła do Francyi ratować ojca.