Strona:PL-Stefan Żeromski-Nawracanie Judasza.djvu/154

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nienaski otworzył wielkie okno kaplicy aryan i patrzał za nim. W pewnej chwili Łoński przystanął, odwrócił się i spoglądał na wieżę. Ryszard zapragnął wtedy krzyknąć ku niemu, wołać, żeby się wrócił... Lecz uczuł, że to na nic.
Wielkimi krokami począł przemierzać izbę, od jednej konsoli do drugiej. Echo głuche — głuche rozlegało się pod sklepieniem... Płomień leciał po sercu.



Wypadki złożyły się w ten sposób, że trzeba było pomyśleć o wycofaniu się nie tylko z Posuchy i jej okolic, lecz także o wynalezieniu dla siebie miejsca mniej widocznego. Jak to zawsze w Polsce bywa z ludźmi, którzy nad czemś pracują, do zasiewów Ryszarda, skoro tylko poczęły puszczać kiełki i zielenić się pierwszemi oznakami plonu, jęli przyczepiać się, a nawet przyznawać najrozmaitsi ludzie ze wszelkiego rodzaju partyi. Byli wpośród nich i tacy, którzy żądali, ażeby im oddał już wyżłobione drogi i wydeptane ścieżki. Byli wreszcie jeszcze inni, co podawali jego roboty za swoje. Nie winił za to nikogo i nikomu nie urągał. Może nawet w niejednej robocie pomógł. Wszakże — poczęło mu być w Posusze ciasno, — wkrótce potem coraz ciaśniej, — a koniec końców trzeba było nad budą z ideałami wywiesić znany napis: — z przyczyn od kierownika niezależnych — zamknięta. Kierownik wyjechał okólną drogą do Warszawy. Tam jeszcze jego nazwisko nie było głośne i postać nie budziła tyle zainteresowania. Usiadł tedy w kącie i zabrał się do innych robót. Na chleb zarabiał w biurze znanego architekta.
W tymto czasie zawarł znajomość z panną Xenią Granowską. Od dawien dawna pani Sabina Topolewska opowiadała mu o swej kuzynce, siostrze ciotecznej czy stryjecznej, Xenii Granowskiej, czyniąc z niej, w sposób sobie właściwy, piękność, bóstwo, fenomen, ósmy cud świata. Owa panna Xenia od roku mniej więcej bawiła w Paryżu, zajęta wyklarowaniem interesów swego ojca, Witolda Granowskiego, właśnie kuzyna, — wuja czy stryja, — pani Sabiny. Nienaski, nie znając wcale ani panny Granowskiej,