Strona:Płomienie (Zbierzchowski).djvu/19

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.

    Drzemała Polska — czuwał pan Piłsudski
    Wódz Legionistów — postrach russkich hord.

    Spadłeś jak piorun na ciemięzców kark
    Gdy obrachunku wybiła godzina.
    Kto czuł po polsku, słał ci swego syna
    W sukurs ojczyźnie bez żalów i skarg.

    Znużonych marszem, osłabłych od ran
    Z niejednej dzieci swych wywlokłeś matni,
    Godnym okazał się nasz wódz ostatni
    Tych, co husaryę niegdyś wiedli w tan.
     
    Jak lwy żołnierze twoji w atak szli,
    Choć krew ściekała po koszuli chustach.
    Więc Twe nazwisko dziś na wszystkich ustach
    Gdzie tylko w piersi polskie serce tli.

    W izbach wieszamy portretów twych płótna,
    Skąd patrzysz na nas swą marsową twarzą.
    A w oczach Twoich, co o Polsce marzą,
    Walczy z powagą jakaś dobroć smutna.
     
    Hej! znowu dzwoni wokół polski kord!
    Skurczył się z lęku zły potwór kałmucki.
    Wiedzie orlęta swoje pan Piłsudski
    Wódz Legionistów — postrach russkich hord!