Przejdź do zawartości

Strona:Płomienie (Zbierzchowski).djvu/20

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
STROFY O KONIU UŁAŃSKIM.


 
Wierny jest koń mój i biały jak śnieg
I niby dziecko oczy ma łagodne.
Oto stworzenie swego pana godne,
Któremu losów mych zwierzyłem bieg.

Często, gdy duszy przesili się moc
W męczących marszach jakąś drogą podłą,
Słodką kołyską jest mi twoje siodło.
— Pan spi a zwierzę czuwa w długą noc.
 
Często, gdy ranny dobierze się chłód
Do zmarzłych członków, co jak drewno skrzepły,
Tulę się cały do twej szyi ciepłej,
Lżej wtedy znosząc niedolę i głód.
 
Znasz mą zuchwałość, mój młodzieńczy szał,
Lecz i tęsknotę mych godzin samotnych.
Bom często szukał w twych oczach wilgotnych
Tego, com w ludziach próżno znaleźć chciał.

Lecz ile razy wśród dymów i mgły
Wizya szrapnela rozpryśnie się złota,