Strona:Ozimina.djvu/241

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się już oryentować w tem wszystkiem. Rozumiała tylko nienawiść i wzgardę, nie wiedząc dokładnie, do czego i kogo odnosi się ona właściwie. Mozoliła się w ciasnem kole swoich przypuszczeń, ustaliwszy wreszcie po kobiecemu, że to wszystko razem, jest zazdrością o wpływ na Lenę, a może i o nią samą. Aczkolwiek baron może nic nie wie o jej stosunku z Woydą, tembardziej właśnie nurtuje go to tak bardzo, że aż nienawiścią w grób sięgać zmusza. Baron tego wszystkiego nienawidzi i tem gardzi, co tamten ukochał i co przebóstwił. — Wyłożywszy sobie tedy wszystkie fale życia, jakie z jego słów w nią uderzały, na swój ład kobiecy, uspokoiła się rychło. I podniosła na niego spojrzenie, acz nie dawnej już ufności, to przecie większego jeszcze zaciekawienia.
— Trzeba mieć twardą pięść, — słyszy oto głosem tak ostrym, że wstrząsła się mimowoli, — trzeba mieć twardą pięść dla tych wszystkich, co oblegają radość życia, jak te hyeny i szakale. To wszystko i tak jest przeznaczone na zatratę. Przyjdą inni, mocniejsi, przyjść muszą, jak biali do murzynów. »Tabu« pozostanie, jako curiosum muzealne wiary zawziętej, która ludzi cywilizowanych wtrąciła z powrotem przez barbaryę — w dzikość. Gdyby pan major, dziadek niby, mógł przeżyć tę wojnę dziś obwieszczoną, oraz to wszystko, co po niej niechybnie nastąpić musi; pokazywanoby go może za kilka lat w Berlinie po panoptikach, jako ostatniego Mohikanina. Może z piórami na łbie i tomahawkiem w ręku.
Zerwała się z krzesła w ślepym już odruchu oburzenia.
Ale on w pasyi swej już nie zauważył nawet tego.