Strona:Ozimina.djvu/172

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kać nawet już poczęły w narodzie, z bardów wyłonili się w Europie nowej jeszcze i druidzi ostatni, »wieszcze« narodu swego.
»A jeżeli teraz oto, — przypominał w tej chwili, — wzniosą w Paryżu pomnik jednemu z nich, staną może najlepsi narodu obcego przed tumem tej odgadywanej zaledwie poezyi, jakby przed druidową świątynią Carnac’u, podziwiając chyba tylko wiary ogrom, który ją zbudował i symboliczne dale naw tej świątnicy otwartej, wiodących od ołtarza krwawych ofiar ludzkich w stronę wschodzącego na wiosnę słońca. I przypomną może tej świątnicy kapłanów, druidów celtyckich, słowa, spisane w kodeksie króla Hoela: »Trzy są rzeczy niezbędne: miecz, księga i harfa«. Oto miecz, wyszczerbiony w potrzebie własnej, rozprysnął w obronie wolności ludów Zachodu; harfa zagrała dla świata całego pod ręką Szopena; księga, acz pieczęcią niezrozumiałej mowy dla obcych zamknięta, jest przecie dla nich wyczuwalnie Zakonem duszy narodu, Arką jego przymierza z ludzkością.
I może niejeden z tak zadumanych przypomni swych czasów Wiosnę, oraz to słowo »mesyanizm«, które dla jednego narodu, będąc przemijającą doktryną książek, stało się dla drugiego cmentarzem jego ofiar. Może przypomni te dziesiątki tysięcy mogił polskich po wszystkich pobojowiskach wolności Francyi, Niemiec, Włoch i Węgier i zapyta: jakie to szaleństwo czyniło, według słów Niemca jednego: »tę szlachtę sztabem jeneralnym sankilotów całego świata?« Odpowiedzieć mu może tylko potęga władzy duchowej druidów w Europie ostatnich »wieszczów«