Strona:Ozimina.djvu/113

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ostatniej... To słowo »wojna« działa potężnie na wyobraźnie kobiece... U nas krzyżem, ikoną błogosławią... Z pustemi tu rękami wyszła i z pustem pono sercem, a jednak... W złych obcościach między nami rzecz najlepsza, na jaką stać było, poczęła się w nieświadomości kobiecego instynktu i ugrzęzła w milczeniu dumy«.
— Mam do pana... już tylko prośbę, — zaczęła spokojnie. — Dziad mój, który »myślą ani sercem być z wami nie może, « (powtarzam jego słowa), — radby panu rękę uścisnąć, mówiąc, — (powtarzam po raz drugi jego słowa), — iż »rzecz wojenna to znów całkiem coś innego«. Otóż kwoli tej rzeczy całkiem innej...
Pani mówiła trochę bezładnie i w niezwykłym dla niej tonie niepewności siebie. Widać było, że to polecenie jest jej w tej chwili bardzo nie na rękę.
— Więc może pan łaskawie za złe nie weźmie, ze względu na dziadka wiek, że ośmiela się go prosić i fatygować do siebie.
— Helena Pawłówna nie obrażajcież wy mnie! — wyrwało się nagle pułkownikowi jakby z głębi piersi.
Długa twarz pani wyciągnęła się jeszcze bardziej, a brwi wielkie napięły się ku górze jak łuki.
— Czemże ja to pana obrażam?
— Pani baronowa doprawdy!... A to: »łaskawie«, — a to »wybaczyć«, — a to »fatygować«... Toż to sędziwiec jest, — drachlec! Starczy jedno słowo wasze!
I zerwawszy z siebie szynel, cisnął go kłębem gdzieś na krzesło.