Strona:Ostoja - Szkice i obrazki.djvu/49

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zaś z drobiazgowej troskliwości, okazywanej gdy wyjeżdżali razem, z wyrazu jego twarzy, łatwo było zgadnąć, że względy jej droższe mu były niż względy fortuny. Przez cały ten czas Czop wygrywał ogromnie; żartował sobie z tego przypływu szczęścia, mówiąc, że się powtarza po każdym nowym zasiłku z kraju. Byłażby to magnetyczna siła wdowiego grosza, czy po prostu wybryk kapryśnej fortuny.
Wyjeżdżałem nocnym pociągiem; ubrany do podróży, z workiem w ręku stałem przede drzwiami, oczekując na towarzysza, gdy przed oświetlonym hotelem zatrzymał się powóz. Czop wyskoczył, jednym susem przesadził kilka schodów i wbiegł do przedsionka. W czarnych niedźwiedziach, zarzuconych na ramiona, z czapką nałożoną niedbale na jasnych włosach, zdawał się być więcej niż zwykle ożywionym, pogwizdywał aryę z operetki, oczy błyszczały zadowoleniem, na ustach drgał wiecznie drwiący uśmiech. Zatrzymał się przedemną i twarz mu spoważniała. W tem na górze dały się słyszeć kroki... podniósł głowę. Na ostatnim stopniu schodów, wysłanych kwiecistym kobiercem, oświeconych z całą okazałością pierwszorzędnego hotelu, stała owa brunetka; dzięki perspektywie, sztuce, czy może naturze tylko, wydała mi się bardzo piękną. Wątła, bladawa, z czarnemi oczyma, stanowiła doskonały kontrast z pełną siły i życia urodą Czopa; odzianą była w czarny aksamit, z brylantową gwiazdą w wysoko podczesanych włosach.
Eh bien, mon comte! — zawołała południowym akcentem.
Ah, je fis sauter la aanque! — odrzekł z wesołą swobodą. Rozpromieniony pobiegł do niej po miękkich schodach.
W tejże chwili kolega mój wyszedł z numeru — pośpieszyliśmy na pociąg.