Strona:Ostoja - Szkice i obrazki.djvu/164

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

żebym wiedział, że się na cośkolwiek przyda: odrazu poznałem żeśmy byli zbyteczni. Chory siedział odziany w mundur z błyszczącemi guzikami, z czarną chustką okręconą w koło szyi, trzymał się prosto, jakby miał zamiar odstraszyć śmierć swoją dobrą miną; z tem wszystkiem wyglądał jak szkielet, z którego życie wywietrzało oddawna. Gdy spojrzał na nas zamglonemi oczyma, gdy usiłując uśmiechnąć się, wykrzywił zsiniałe usta — mimowoli utkwiłem wzrok w dno mego kapelusza, ale i tam ujrzałem wyżółkłe policzki, wklęsłe skronie, dolną wargę opadłą bezwładnie! Należało wydać mu pasport na tamten świat i zmykać. Tymczasem jednak trzeba było puls zbadać; ująłem go za rękę. Chłodne długie palce przylgnęły do mojej dłoni. Nie podnosiłem oczu, pomimo to czułem na sobie szklanny wzrok pacyenta; sylabizował zapewne w mojej twarzy wyrok życia lub śmierci! Puls uderzał leciuchno, zamierał — dostrzegłem to odrazu, rękę jednak zatrzymałem dłużej niżbym sobie życzył, gdyż chory ani myślał cofać swych ostygłych palców! To mimowolnie długie badanie nadało mnie minę zamyślonego... Jan spojrzał mi w oczy pytająco. Przyłożyłem trąbkę do serca. Woń przeróżnych plastrów i brudnej bielizny dławiła mię niemiłosiernie, zatrzymałem oddech, w uszach szumiało, młot kowalski możebym usłyszał — zamierającego serca usłyszeć nie zdołałem! W każdym razie musiało stosować się do stanu całego organizmu, nic o niem powiedzieć nie mogłem, a Jan wpatrywał się we mnie jak w wyrocznię. Gdy w końcu zgrzany, zmęczony długo zatrzymywanym oddechem wstałem z łóżka, Jan schwycił mnie za rękę i odprowadził do okna.
— No, cóż znalazłeś? Jak serce? Od tygodnia już skarży się, że go tam boli strasznie, piecze i ziębi naprzemian; że byłby zdrów zupełnie, gdyby mu tylko to serce wyrwać! Widzę wycieńczenie całego organizmu, śmierć, niechybną, nie mogłem jednak zaniechać ostatniej próby? Cóż myślisz? Choroby serca to twoja specyalność?