Strona:Oscar Wilde - De profundis.djvu/58

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

upakarzania się, które zadajemy sobie za karę; nędzy, co popiołem posypuje nam głowy; udręki, wybierającej zgrzebne płótno na odzież, zaprawiającej nam żółcią każdy napój; — wszystkiego tego bałem się, i właśnie dla tego, że postanowiłem nie znać żadnej z tych rzeczy, byłem zmuszony zakosztować każdej z nich z kolei, poić się niemi, nie zaznać przez długi czas żadnej innej strawy. Nie żałuję ani na jedną chwilę, że żyłem tylko dla użycia. Czyniłem to w całej pełni, jak należy czynić wszystko, cokolwiek się czyni. Nie było żadnego rodzaju rozkoszy, której nie zaznałbym. Rzuciłem perłę mojej duszy do czary z winem. Szedłem drogą ukwieconą, przy dźwiękach lutni. Wieść jednak życie podobne w dalszym ciągu byłoby błędem, ponieważ byłoby to stawianiem sobie granic. Musiałem więc iść dalej. Owa druga strona ogrodu miała również swoje tajemnice dla mnie.
Wszystko to, rozumie się, przeczute już jest i zlekka zaznaczone w moich książkach. Trochę jest z tego w „Szczęśliwym Księciu“, trochę w „Młodym Królu“, zwłaszcza w tem miejscu, gdzie biskup mówi do klęczącego chłopca: „Czy Ten, kto stworzył troskę, nie był mędrszym od ciebie?“ — zdanie, które wówczas, kiedy je pisałem, wydawało