Strona:Orzeszkowa E. - Panna Antonina (zbiór).djvu/111

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

podnóżku siedziała Hela, piastując na kolanach swych uśpionego Elfa. Czernicka starannie układała i pilnie zszywała kokardy z czarnej mory, lecz, gdy z głębi domu, z salonu, do ucha jej doleciały połączone, płaczące tony fortepianu i wiolonczeli, chmurny wzrok swój utkwiła w pochylonej nad pieskiem głowie Heli, a palcem uzbrojonym w srebrny naparstek zlekka jej dotykając wymówiła:
— Słyszysz? pamiętasz? i ty kiedyś tam byłaś!
Dziecko podniosło twarz znacznie od dni paru pobladłą i na starszą towarzyszkę patrzało w milczeniu, oczami pełnemi wrosłego w nie jakby zdumienia.
— Cóż tak oczy na mnie wytrzeszczasz? czegoż dziwisz się? Och, poszłabyś lepiej spać... Nie chcesz? Myślisz, że cię pani zawoła! Nieprędko to nastąpi. Żal mi cię trochę. Chcesz? To opowiem ci jednę długą, ładną bajkę...
Hela podskoczyła na stołku tak, że aż się Elf obudził. Bajka! Niegdyś słuchała często bajek opowiadanych jej przez p. Ewelinę.
— Cicho, Elfku, cicho! no, nie śpij znowu! słuchaj! bajka będzie długa i ładna.
Czernicka, dziesiątą zkolei wykończoną kokardę rzuciła na stół i zaczynając układać je-