Strona:Orzeszkowa E. - Panna Antonina (zbiór).djvu/110

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Nieprawdaż, Czernisiu? wcale inne... Była kiedyś prześliczna... ale teraz...
— Teraz zrobiła się nudna...
— Okropnie nudna... Weź ją i niech już ciągle będzie przy tobie...
Czernicka wyprowadzając za rękę osłupiałą wciąż i jak płótno zbielałą Helę, w progu jeszcze usłyszała:
— Czernisiu!
Odwróciła się z pośpiechem pokornym i przymilnym uśmiechem.
— Cóż tam z moją morową suknią? dopilnuj, proszę cię, aby dziś ładnie do stołu nakryli... rzuć też okiem na deser... Włosi, wiesz? Nic prawie prócz owoców i lodów nie jedzą...
— Wszystko będzie wedle rozkazów pani... proszę tylko o klucz do materyj i koronek i o pieniądze na wszystko...
W pokoju Czernickiej cicho było. Zegar wiszący nad ogromnym kufrem wybijał właśnie północną godzinę. Wpobliżu firanek osłaniających łóżko panny służącej bielało pod ścianą śnieżnie usłane z orzecha rzeźbione łóżeczko dziecinne. Na stole, obok maszyny do szycia paliła się lampa, a na jasnem tle obfitego jej światła ostro i ciemno rysowała się postać pilnie pracującej kobiety. U nóg jej, na ładnym