Przejdź do zawartości

Strona:Ogród życia (Zbierzchowski).djvu/177

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

MYŚLI



W sferze ułudy żyje Sapiens Homo,
Choć o zgłębieniu spraw wszechświata gada.
Ziemia wydaje nam się nieruchomą,
Chociaż się kręci i wciąż w przepaść spada.

Gdzie myśl podąży, wszędzie te rozstaje
I niewiadomo przed podróży końcem,
Czy wszystko tem jest, czem się nam wydaje,
Czy też naprawdę bytuje pod słońcem?

Zaledwie zachwiał prawdą wszystkich zadań
Einstein, znalazłszy błąd w nieskończoności,
A już dowodzi wynik świeżych badań,
Że też jest względną teorja względności.

Serce jest czasu miernikiem dla ziemian
Między powstaniem a grobu ciemnością,
W łacuchu jednak nieskończonych przemian
Wieczność jest chwilą, chwila jest wiecznością.

Czyśmy powstali z materji martwoty
W jakimś potwornym wulkanicznym transie,
Czyli jesteśmy tworami tęsknoty
Tego, kto wyrzekł przed wiekami: stań się!?

Napróżno myśl się w głąb tajemnic wdziera,
Badając sfinksa oblicze złowieszcze —
Wszechświat się kończy, gdy człowiek umiera,
A może dotąd nie zaczął się jeszcze?