Strona:Odgłosy Szkocyi.djvu/73

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   67   —

woli podnosisz w stronę tego posępnego budynku, wodzisz nim po wszystkich jego zrębach. Dlaczego? Bo w tych murach była siedziba człowieka, który dla wyznawanej przez siebie idei, narażał się na ciągłe prześladowania, który, mogąc opływać w dostatkach, wolał jeść suchy chleb na wygnaniu, który nigdy i nigdzie nie schylił skroni przed złotym cielcem władzy i zbytków. Człowiek ten nie jest dla ciebie sympatycznym, dreszcz cię przechodzi, kiedy o nim rozmyślasz, wolałbyś nieledwie śmierć samą, niż poddanie się jego rozkazom, ale z tem wszystkiem, imponuje ci on potęgą swego ducha, głęboką wiarą w ideę, której wierność poprzysiągł. Więc nie dziw, że wszystko, co z człowiekiem takim jest związane, nie jest obojętnem dla ciebie, nie dziw, że patrzysz z czcią na wszystko, na czem tchnienie jego spoczęło, że choć go się boisz, choć od wspomnienia jego uciekasz, przecież chylisz w pokorze głowę przed tem nawet, co było tylko niemym świadkiem jego myśli i czynów.`
W wieku brutalnej siły i eksterminacyjnej walki o byt, kiedy nauka filozofów ojczyzny Szyllera i Getego, nędznie podaje rękę apostołom ucisku i bezprawia, a barbarzyńskie słowo: „wytępić“, dziko rozlega się w ustach oświeconego narodu od brzegów Renu, po piaski naszej Wisły siwej, — w wieku tym, postacie takie