Strona:Odgłosy Szkocyi.djvu/48

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   42   —

kasz na to zjawisko niecierpliwie, i gniewasz się, że tam na ulicy tak spokojnie, i przykro ci, gdy ci wewnętrzny głos jakiś mówi, że to, co było, zamarło już na wieki, że żadna siła, wskrzesić tego nie zdoła.
Powiedziałem był wyżej, że pokoje w Holy-rood, zachowały się w takim stanie, w jakim je opuściła Marya Stuart, by już nie powrócić do nich nigdy. Jak więc Wilanów, troskliwie zabezpieczony od zniszczenia, daje nam dokładny obraz wewnętrznego życia bohatera i jego ukochanej Marysieńki, tak w Holy-rood, obcujemy z tem, co ją otaczało, patrzymy na to, co nieraz było przedmiotem jej zajęcia. Tu stoją kanapy i krzesła, na których odpoczywała po troskach korony i wyrzutach występnej miłości, tam szkatułki, które bezmyślnie przestawiały z miejsca na miejsce jej ręce, gdy zrozpaczona nie wiedziała czem czas zapełnić, a tam wiszą obrazy jej współczesnych, w które wpatrywała się pewno nieraz z zadumą, by z nich wyczytać, czy i te, których one są uosobieniem, były tak w życiu, jak ona nieszczęśliwemi. A dalej poza jej pokojami, ciągną się pokoje jej męża. I tu wszystko, nieledwie wszystko tak stoi, jak ongi stało, i tu się zdaje, że ich pan opuścił je tylko na chwilę, że wyszedł by popieścić się z tą uroczą kobietą, by szepnąć do jej uszu słodkich słów kilka. Podobieństwo więc do Wilanowa