Strona:Odgłosy Szkocyi.djvu/137

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   130   —

stępuje w milczeniu dalej, przechodzi ulice: Książąt, Jerzego i Królowej, zatacza koło, niedaleko Calton-Hill i tonie w krętych zaułkach starych Canongate i High street. Nikt z uczestników procesyi nic nie mówi, nikt nie stara się zwrócić niczyjej uwagi, — niemy korpus cicho stąpa jak legjon duchów z lepszego świata, i niemą bronią pokonywa opornych.
Szedłem tak za tym korpusem przez parę ulic i obserwowałem uważnie wrażenie, jakie sprawiał. Wrażenie to nie było wszędzie jednakowem, wszędzie przecież odbijało się na twarzach przechodniów. Tylko, że gdy w nowej części miasta, ludzie z inteligencyi przystawali jedynie i odczytywali wypisane na ruchomych tablicach sentencye z biblii, w starej, lud łączył się gromadnie z procesyą i co krok powiększał jej objętość. Stało się więc, że gdy z pod Góry zamkowej wyruszyło w drogę zaledwie kilkunastu ludzi, na High street już ich było paręset, a gdy obszedłszy oba miasta, procesya u stóp Holy rood rozchodziła się nareszcie do domów, wielki plac przytykający do tego historycznego zamku, niemal, że pomieścić wszystkich nie mógł. Tak rzeka wązka i płytka w początkach, w biegu swym powiększa się mnóstwem górskich potoków, a gdy wreszcie stanąwszy u kresu swojej drogi, kończy swój żywot w bezgranicznego oceanu falach, to wzbogaca jego nurty obfitemi