Strona:Odgłosy Szkocyi.djvu/136

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   129   —

więc sam pędzić resztę Niedzieli w Edynburgu, obcy wszystkim, i otoczony zewsząd obcych twarzami. Przechodzę zatem z powrotem, obok stacyi kolei Waverley, i znajduję się znowu na tej wspaniałej ulicy książąt, którą każdy z niechęcią tylko opuszcza. Jest dopiero godzina po pierwszej, na obiad jeszcze zawcześnie, trzeba więc chodzić po martwej w tej chwili arteryi głównego ruchu Edynburga, i przyglądać się... szczelnie zaryglowanym sklepom i kawiarniom.
Ale oto jakąś procesyę spostrzegam w dali. Procesya dziwna, z samych świeckich złożona, a przeważają w niej mężczyźni, co ją tem bardziej od naszych procesyi odróżnia. Na czele postępuje dwóch porządnie ubranych ludzi, w ręku zamiast chorągwi trzymają proste kije, a na piersiach wiszą im drewniane tablice, na których olbrzymiemi głoskami, czytam sentencye biblijne.
„Wiedz o tem, — stoi na jednej, — że za wszystkie twoje czyny, Bóg sądzić cię będzie“, a na drugiej: „Bóg tak umiłował świat, że zesłał ukochanego swego Syna, a kto wierzy w niego, nie zginie nigdy, lecz będzie miał żywot wieczny“. Na chodnikach przystają ludzie, ci i owi podchodzą bliżej, odczytują słowa Pisma świętego i idą dalej, rozważając ich głęboką prawdziwość. A procesya tymczasem po-