Strona:Odgłosy Szkocyi.djvu/132

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   125   —

śpiew, modlitwa głośna, zapełniają całe dwie godziny, gdy jeden pastor przestaje przemawiać, rozpoczyna drugi, i ani się obejrzysz, jak na zegarze kościelnym wybije godzina pierwsza, znamionując wszystkim koniec nabożeństwa.
Koniec! Każdy więc składa biblją, chowa ją starannie do szufladki w ławce, i w tym samym porządku, w jakim przyszedł, wychodzi na ulicę, aby tu przybyć znowu w następną niedzielę.
Tak jest w kościele St. Giles, gdzie wykwintniejsze zbiera się towarzystwo, pójdźmy więc teraz do kościoła ustronnego, gdzie się modlą wierni z ludu.
Kościół to surowy i poważny, jak surowym i poważnym był ten, który mu nazwę nadał: kościół Knoxa.
Jak dom tego fanatyka — reformatora, tak i kościół jego, wcale niepokaźnie wygląda. Na oko nawet, nie wygląda on woale na kościół. Przylepiony do budynku, gdzie Knox znaczną część życia spędził, wygląda jakby był dalszym ciągiem tego budynku, brudno, posępnie, biednie. Lękasz się wejść do jego wnętrza, jak wczoraj obawiałeś się wejść pod dach domu, gdzie reformator mieszkał, oglądasz się poza siebie, ale nieceremonjująca się z tobą fala, pcha cię w kierunku prostym, — wchodzisz.
Kościół Knoxa i wewnątrz wrażenia kościoła