Strona:Odgłosy Szkocyi.djvu/11

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   5   —

w proch nad brzegami północnego morza. Znaną jest oszczędność i chciwość pieniędzy Holendrów, cudzoziemcy chętnie twierdzą, że dla chciwości poświęcić są oni w stanie wszystko. Vlissingen i temu kłam zadało. W czasie walki z Filipem, wpadł w ręce mieszkańców tego miasta, Paschiecco, ulubiony adjutant srogiego mocarza. Na zasadzie praw wojennych czekała go szubienica i nie łudził się on pod tym względem. Ale postanowił zagrać na czułej strunie Holendrów, ofiarował im za siebie kolosalny okup. „Wolimy widzieć go na szubienicy, niż jego pieniądze w kieszeni“, brzmiała odpowiedź mieszkańców, i nieszczęśliwy niewolnik zawisł na haku, niby pogróżka dla tych wszystkich, którzyby z kajdanami przychodzić tu chcieli.
A dalej. Tu urodził się admirał Ruyter, jeden z największych bohaterów morza, jakich Holandya wydała. Chłopiec powroźniczy, później majtek, kapitan statku i admirał królowej mórz, Ruyter odbył kilka podróży do Indyi, i wygrał 8 krwawych bitew morskich. Jego to genjusz wojenny sprawił, że Holandya przez czas długi berło wód dzierżyła w swoich dłoniach, i acz mało i słabo zaludniona, w dziejach świata odgrywała rolę, jaką przywłaszczają dziś sobie ci tylko, którzy rozporządzają miljonami bagnetów.
A vlissingeński port? Położony u ujścia wiel-