Strona:Octave Mirbeau - Ksiądz Juliusz.djvu/278

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dnego dnia słotnego. Wprowadziwszy mnie do sanktuaryum stryj przemówił w te słowa:
— Patrz!... oto są książki... a w tych książkach zawarty jest cały niemal dorobek ludzkiego ducha... Wszystko tu znajdziesz, filozofię, systemy religijne, nauki, sztuki... wszystko! Otóż wiedz mój chłopcze, że wszystko to są kłamstwa, głupstwa, lub zbrodnie... Zapamiętaj sobie dobrze co ci mówię i Naiwne wzruszenie, które w duszy prostaczka wzbudzi widok maleńkiego kwiatka, więcej warto od oszałamiającego upojenia, i głupiej dumy, czerpanej ze źródeł zatrutych. A wiesz dlaczego? Dlatego, że serce prostaczka rozumie co doń mówi mały kwiatek, a wszyscy uczeni filozofowie i poeci nie znają i nie poznają nigdy ni pierwszego wyrazu. Uczeni!... filozofowie!... poeci!... Pfuj! Odkrycia ich, słowa służą tylko do tego, by splamić, zawalać naturę, całkiem tak jakbyś ty poszedł i zawalał lilię lub różę polną... wiesz już czem. Czekaj chłopcze... czekaj... odstraszę ja cię od czytania... i to natychmiast... za parę minut! Wyszedł na schodki oparte o dolne półki i wziął pierwszą lepszą książkę z brzegu.
— Etyka Spinozy... — rzekł — oto coś w sam raz dla ciebie!
Zszedł ze schodków i uderzywszy kilkakrotnie dłonią po okładce, wręczył mi tom.
— Usiądź... usiądź tam, przy małym, okrągłym sto-