Strona:Octave Mirbeau - Ksiądz Juliusz.djvu/250

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Nie mogę cię moja droga przyjąć w takim stanie! — zawołała. — Wyszłam prosto z kuchni, gdzie siekam mięso na pasztet... Pozwól mi przynajmniej włożyć suknię.
— Ale nie, nie, nie chcę ci przeszkadzać... Pójdę z tobą do kuchni... Albert pobawi się z Jerzym tymczasem... Przychodzę z nowiną...
Pani Robin zaciekawiona ukazała głowę i sznurując usta rzekła:
— Ach, gdybym była wiedziała, że przyjdziesz!...
Wzbraniała się jeszcze, ale matka pociągnęła ją do kuchni, a ja skierowałem się do pokoju, w którym pracował Jerzy.
Na środek pokoju wystawało duże, przysłonięte firankami łóżko mahoniowe. Podarty parawan oddzielał to łoże małżeńskie od żelaznego, wąskiego, opartego wezgłowiem o mur łóżeczka, na którem sypiał Jerzy. Resztę umeblowania stanowiła orzechowa komoda, z blatem z czarnego marmuru, wielki fotel kryty rypsem granatowym, toaleta w stylu cesarstwa, mająca kształt trójnoga, i zegar ze złoconej cyny z figurą Maryi Stuart pod kloszem na kominku. Tu i ówdzie rozwieszone były krucyfiksy, kropielnice i litografie nabożnej treści, żółkniejące w drewnianych ramach. Przy oknie bez firanek, przed stertą ścierek i koszykiem na roboty pełnym zwitków nici, szpulek,