Strona:Octave Mirbeau - Ksiądz Juliusz.djvu/22

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nie można było zostawić przy niej jednego łakotka, gdyż każdy byłaby zaraz zjadła. Ze spiżarni wykradała resztki pieczeni, plądrowała w szafami szukając słoików z konfiturami, a gdy je znalazła maczała w nich palce. W ogrodzie nawet nadgryzała jabłka na karłowatych drzewach rosnące, a biedny ogrodnik desperował myśląc, że powodem spustoszenia są świerszcze i inne szkodniki. Zaczajał się więc, nastawiał paści, a ciotka Atalia drwiła z niego: I cóż tam Franciszku, co porabiają świerszcze? — Ach panienko, proszę się nie naśmiewać ze mnie — odpowiadał — to jakieś zaczarowane świerszcze, ale poradzę sobie z nimi i tak... — No i przyłapał raz miast świerszcza ciotkę Atalię. Ukarano ją surowo, bo nieposłuszeństwo i łakomstwo to grzechy szkaradne. Przebiegłą była ciotka Atalia nadzwyczajnie, ale zdrowia tęgiego nie miała. Kaszlała często i obawiano się o jej płuca. Babka twoja przymuszała ją więc co ranka do wypicia łyżeczki tranu. Tran smaczny nie jest, a jak ci już mówiłem ciotka Atalia była bardzo łakoma. Nie lada to była sprawa dokazać, by zażyła lekarstwo. Ale po kilku miesiącach kuracji poczęło jej być lepiej, odzyskała rumieńce i kaszel się zmniejszył. Coprawda umarła i tak potem na suchoty. Miała kawerny w płucach... Gdy się ma kawerny moje dziecko... już wszystko na nic, trzeba umierać