Strona:Octave Mirbeau - Ksiądz Juliusz.djvu/21

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— O moja dobra pani, gdyby umarł, toby się wiedziało!...
— A możeby to i lepiej było dla niego.
— A może i lepiej moja dobra pani! Miłosierdzie boże jest bez granic!... Ano niewiadomo, niewiadomo!... Ale dla kleru to smutne, to bardzo smutne!
— I dla rodziny także,... i dla rodziny także.
— I dla kraju! I dla wszystkich... bardzo smutne, bardzo smutne dla wszystkich!
Proboszcz zażywał tabakę wciągając ją głośno.
Pamiętam też różne historyjki z młodych lat księdza stryja. Ojciec opowiadał mi je często, gdy był w dobrym humorze, napoły z oburzeniem, napoły ze śmiechem. Zaczynał tonem poważnym, obiecując wyciągnąć z każdej sens moralny »dla przestrogi«, potem jednak dawał się porwać farsie i kończył opowiadanie, śmiejąc się do rozpuku i bijąc po kolanach. Jedna z pośród tych historyjek wywarła na mnie silne wrażenie. Często, gdym widział, że ojciec ma twarz weselszą nieco, prosiłem:
— Ojczulku, opowiadaj o stryju Juliuszu i ciotce Atalii!
— A byłeś ty grzeczny? Nauczyłeś się lekcyi?
— Tak, tak ojczulku, proszę cię, opowiedz.
I ojciec opowiadał:
Gdy nieboszczka twoja ciotka Atalia była jeszcze mała, strasznie była łakoma, tak łakoma, że