Strona:Ochorowicz, Junosza - Listy. Do przyszłej narzeczonej. Do cudzej żony.djvu/94

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nic nie ma, prócz porozrzucanych książek i papierów?
Odpowiedzi na to pytanie trzeba było szukać w drobniutkich literkach, rozsypanych jak mak na czterech stronach arkusza.
Ach, więc nie wszystko złoto, co się świeci, więc tak zwana „świetna partya“ szczęścia nie daje, dostatki nie zapewniają spokoju; człowiek, któremu trzeba przyznać wiele zalet serca, charakteru, nie jest towarzyszem zajmującym, a osoba młoda, osoba, której dobrej doli wszystkie towarzyszki zazdroszczą, jest najnieszczęśliwszą pod słońcem! Niestety, tak. Napisane przecież najwyraźniej, czarno na białem, wybornym atramentem i na tak trwałym papierze, jak gdyby szanowna korespondentka pragnęła na całe wieki pozostawić potomnym dokument, świadczący o jej ciężkiej niedoli. Dlaczego jednak ja byłem owym powiernikiem, pod adresem którego nadesłano rzeczone lamentacye — piękna kuzynka usiłuje to wytłomaczyć w swym liście. O ile mogę wyrozumieć, ma ona to przekonanie, że dziennikarz, tak jak aptekarz, posiada wszelkie lekarstwa.
„Dajecie ludziom rozmaite wskazówki i informacye (pisze ta pani), rozprawiacie o polityce, sztukach pięknych, o karbunkule, filozofii, sporcie, ekonomii politycznej, o kosmetykach, teatrze, literaturze, dlaczegóż nie moglibyście dać rady osobie nieszczęśliwej w małżeństwie?“