Strona:Ochorowicz, Junosza - Listy. Do przyszłej narzeczonej. Do cudzej żony.djvu/143

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.





XI.

Cisza, cisza, aż do wiosny. Listu niema, już słońce przygrzewa, pola pozieleniały, skowronek piosnki wydzwania. Natura się budzi i wołać się zdaje na człowieka: Wyjdźże z murów, chodź, ogrzej się, odetchnij pełną piersią. Przyjdź do tej uczty, w której biorą udział kwiaty, motyle, ptaszki i wszelkie stworzenia. Skąp się w promieniach słonecznych, a zdawać ci się będzie, żeś odmłodniał. Teraz pojechałbym chętnie odwiedzić kuzynkę i jej męża, w lesistej okolicy ładnie być musi...
Rzeczywiście oto przychodzi list.
„Teraz już się nie wymówisz, Panie. Kiedy przysłać konie na stacyę? Jeżeli jeszcze kołacze się w Twem sercu odrobina wrażliwości na piękno natury, przyjeżdżaj zaraz, bo każda chwila droga. Hojna pani pełnemi garściami rozrzuca dary swe na przebudzoną z uśpienia ziemię, tyle światła, tyle