Mknie szybkim lotem w dól, by patrzał zblizka
W tych wzgórz i dolin rajskie cudowiska.
Tam laur, mirt, palmy w jedną gąszcz się mącą,
Wśród której szemrząc srebrny zdrój migoce.
Wdychasz migdałów tchy i woń rzeźwiącą
Pomarańcz, strojnych w kwiaty i owoce.
I wszędy chłodne gaje, gdzie w gorąco
Schronić się możesz w gęstych drzew pomroce.
Słowików rzesze wiecznie tam z rozkoszą
Bezpieczny miejsc tych powab w niebo głoszą.
Gdzie z róż i z lilij zwarte kwitną chaszcze,
Bezpiecznie bujał zwierz wszelaki mały.
Górą jeleni lotnych ćmy hulaszcze
Pasły się, albo leżąc przeżuwały.
Wietrzyk łagodny lśniącą sierć im głaszcze —
Ani im sieci grożą, ani strzały.
Więc tam i sarny skaczą i daniele
I innych leśnych zwierząt bardzo wiele.
Gdy koń już niemal w trawie kładł kopyta,
Że mógł się Rożer rozstać z nim bez szkody,
Zejść z siodła chęć go zdjęła niepozbyta —
Więc raźno z niego skoczył on pan młody.
Lecz dziwotwora silnie wprzód przychwyta,
By ten znów nie chciał z wiatrem iść w zawody,
Poczem go znagla, gdy on o tem nie wie,
Przytroczył krótko przy mirtowem drzewie.
próżno w owym czasie
W gór, rzek, parowów, czarnych puszcz obłędzie,
Wśród siół, pustelni, grodów — słowem, zda się,
Po ziemi całej, wszerz i wpodłuż, wszędzie
Swej straty ona szuka, która zasię,
Jak wiemy, od niej coraz dalsza będzie —
Wreszcie w obozy saraceńskie zmierza,
Lecz i tu próżno ścigać ślad rycerza!
Codzień uważa, byle tłum gdzie jaki,
Czy jej kto wieścią jaką nie ucieszy.
W gospód, w namiotów wnętrza i w baraki
Wchodzi, słuchając mów bojowej rzeszy.
I bez najmniejszej czyni to poznaki —
Równo jej całkiem: jezdny kto, czy pieszy,