Gdyż, byle pierścień on czarnoksiężnika
Włożyła w usta — wnet z przed oczu znika[1]
By nie żył Rożer, znać ni chce, ni może.
Bo gdzież?! Zgon przecie tak wielkiego człeka,
Od wód Hidaspu aż gdzie dzienne zorze
Do snu się skłania, byłby grzmiał zdaleka!
Nie wie, co sądzić: gdzie on jest w tej porze:
Czy tu, czy w niebie? Tylko wie: że czeka
I że go znaleść chcąc, do tego dzieła
Łzy i ból srogi w drogę z sobą wzięła.
Sam był — tak właśnie wróżka sobie życzy.
W rzeżwe, pachnące świeżą wonią rano
Nad zdrojem dumał, z szmerów się słodyczy
Próżniaczo ciesząc. Bowiem — sroga zmiano!
O! w jakże miękki, w jakże niewolniczy
Strój własny jego męstwa brak przybrano!
To więc Alczyna własnych rąk robotą
Tak go osnuła w bisior, puch i złoto?
Pierś mu się w tęczę klejnotami mieni,
A łańcuch cenny w krąg mu obwiódł szyję,
A otoczenie, skrzące od kamieni,
Jakby kobiece, wkoło rąk się wiję.
W przekłutych uszach (czyżto gdzie szaleniéj
Spodlić się mogły męskie uszy czyje?)
Kolce mu iskrzą, zdobne perły dwiema,
Jak większych w Indyach ni w Arabii niema.
Włos utrefiony maśćmi mu połyska,
Fijołków błogą szerząc woń i róży.
Rozleniwiały wskroś, wyglądał zblizka,
Jak gach, co w służbie zalotnicy służy.
I nic już w sobie nie miał prócz nazwiska
Z dawnego bytu ten mąż ręki dużéj!
Takto go krzywe złej miłości siły
Od stóp do głowy innym uczyniły.
Od tej kochanki słodkiej, która prawie
Ginąc bez niego, z żalu umrzeć życzy.
„Dla niej to — mówi — z pęt cię ja wybawię,
W które cię obłęd wplątał czarowniczy.
- ↑ Talizman ten, robiący człowieka niewidzialnym, zdobyła Bradamanta na Brunelu, dworzaninie Agramanta.