Strona:Obraz literatury powszechnej tom I.djvu/342

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została skorygowana.
    —   328   —

    Świt poranny przypomina
    Byt nasz na tej ziemi;
    Rano stworzył Bóg człowieka
    Rękami swojemi.
    Prima znaczy chwilę, w której
    Bóg w człeka się wcielił,
    Tertia mówi, jak doczesny
    Żywot z nami dzielił.

    Sexta znowu, jak się oddał
    Pan nasz w zdrajców ręce,
    Jak był związan, wleczon, bity,
    Jak w krzyżowej męce
    Gwoździami mu ogromnemi
    Ciało kaleczono,
    Opasano świętą głowę
    Cierniową koroną.

    Nona — to śmierć Chrystusowa —
    W godzinie tak wielkiéj
    Spełniła się do ostatniej
    Ofiara kropelki,
    Moc szatana rozerwana,
    Sam zwątpił o sobie —
    Wieczór ciało Zbawiciela
    Pochowano w grobie.

    Wytłómaczywszy w ten sposób, jakie momenty życia Zbawiciela wyobraża przedśmiertna pieśń słowika, poeta w dalszym ciągu przytacza pieśń duszy, ułożoną zgodnie z jej pierwowzorem.

    O mój Stwóco! — tak doń mówi —
    Ty, dając mi życie,
    Ze skarbnicy swej miłości
    Czerpałeś obficie.
    Boś ukochał bez zasługi
    Mnie z nizkiego światu,
    Jeszcześ zrobił uczestnikiem
    Swego Majestatu.

    Jakież wielkie na mnie spadło
    Naraz dostojeństwo,
    Gdyś mnie stworzył, wielki Boże,
    Na Swe podobieństwo.
    I do większych byś zaszczytów
    Jeszcze wzniósł mię, Panie,
    Gdyby było niezgwałcone
    Twoje przykazanie.

    Twoja wola była taka,
    Bym się oddał Tobie
    I do górnej tej ojczyzny
    Tęsknił w każdej dobie.
    Tyś mię żywił i nauczał
    Jakby dziecko własne,
    Abym kiedyś mógł zamieszkać
    Twoje niebo jasne.

    Odtąd chciałeś, bym z anioły
    Sam stał się aniołem,
    A co więcej, chciałeś we mnie
    Zamieszkać pospołem.
    Czemże takie dobrodziejstwo
    Odwdzięczyć Ci, Panie?
    Nie wiem — chyba całe moje
    Oddam Ci kochanie...

    Tak o świcie śpiewa dusza;
    Lecz ledwo rozdnieje,
    O godzinie pierwszej hymnem
    Pobożnym zapieje,
    Sławiąc czas ten, gdy na ziemię
    Smutną i zbolałą
    Pan nasz zstąpił i człowiecze
    Wziął na siebie ciało...

    O południu, kiedy słońce
    Najmocniej dogrzewa,
    Dusza żądzą wysilona
    Napoły omdlewa,
    Bo miłości żądło coraz
    Głębiej serce krwawi
    I już męka Chrystusowa
    Jej oczom się jawi.