Strona:Obraz literatury powszechnej tom I.djvu/277

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   263   —

Wyszli obaj: tymczasem z Latyna stolicy
Oddział wyboru jazdy przebywał te pola,
I pysznemu Turnowi niósł odpowiedź króla.
Trzemset w pancerzach Wolscens przewodniczył śmiały.
Już widzą twierdze miasta i obozu wały,
Gdy blizko dwóch idących manowcem ubocznym
Ujrzeli... świt już walczył z cieniem nocy mrocznym.
Promień ranny od świetnej odbity zdobyczy
Wydał młodych rycerzy. „Nie mylę się — krzyczy —
„Widzę kogoś...“ Skąd, ludzie, czemu uzbrojeni?
„Gdzież dążycie — rzekł Wolscens — wpośród nocnych cieni?“
Nic mu na to nie rzekli, ale śpiesząc kroku,
Lasów i zbawczej nocy szukają pomroku.
Wtem w zakrętne manowce jazda się rozbiega
Tu i owdzie; i wszystkie ucieczki zalega.
Las był czarny, najeżon cierniami i krzaki,
Mylne go w mnóstwie ścieżek przerzynały szlaki.
Błąd radzi różne drogi, waha każdym krokiem.
Idzie Euryal gęstwią w milczeniu głębokiem
Wpośród zarośli, łupów ciężarem ugięty,
Wikła się w zgubnych ścieżek omylne zakręty.
Nizus przebył. Już wierzchu tych wzgórków dopada,
Gdzie się wtedy Latyna bujne pasły stada,
Później widziały Rzymu osadę przemożną.
Stanął i Euryala gdy szuka napróżno,
„Nieszczęsny — krzyknął — w którąż udałeś się stronę?
„Gdziem cię stracił? którędy poniosęć obronę?“
Wnet nazad w ciemnych lasów rzuca się pustynię,
Szuka śladów, i błądzi po głuchej gęstwinie.
Słyszy już tentent koni, słyszy zgiełk rycerzy,
I wnet o uszy jego smutny wrzask uderzy.
Zbłąkanego dróg mnóstwem i ciemnotą nocy
Postrzega Euryala w nieprzyjaciół mocy.
Tłumem otoczon, walczy, lecz słabą już dłonią...
Jakąż go siłą wyrwie? jaką zbawi bronią?
Cóż pocznie? czy sam wpadnie wpośród obcej rzeszy
I w chlubnych ranach zgonu godzinę przyśpieszy?
Lecz jego dzielna wstrząsa już dzidą prawica:
A patrząc w miłą zorzę, która noc oświéca,
Bóstwo — rzekł — które zdobisz święte niebios kraje,
„Córo Latony, której hołd przynoszą gaje,
„Wspomóż w niebezpieczeństwie, i wspieraj zamiary;
„Jeśli ci nieraz Hirtak święcił liczne dary,
„Jeślim sam leśne łupy wieszał u twych progów;
„Pozwól, abym rozproszył tę nawałę wrogów,
„I moich strzał w powietrzu chciej kierować lotem“...
Rzekł, i wyrzucił dzidę całym siły miotem.
Leci pocisk, i świszczy wśród nocnego mroku,