Strona:Nowy Nick Carter -02- Skradziony król.pdf/42

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Nie, dziś wieczorem, uparł się detektyw.
Gilotto otarł sobie pot z czoła. — Idzie pan na pewną śmierć.
Nick Carter wyprostował się. — A gdyby nawet tak było, moim obowiązkiem jest odebrać wszysko natychmiast. Spieszmy się, Emilio.
Stary wyjął z biurka kawałek papieru i nagryzmolił na nim kilka słów.
Z niecierpliwością pochwycił Nick Carter ten świstek papieru.
Gilotto stał drżący i patrzył na niego oczyma pełnemi lęku.
— Odwagi! śmiał się detektyw. — Odkąd to stałeś się babą?
— Panie... Pan nie wie... Wielka jest potęga tego...
Urwał, jakby nie śmiał wymienić tego imienia.
Nick Carter z wdzięcznością uścisnął mu rękę i wyszedł.
Przerażenie starego zaniepokoiło go. Musiało w tem coś być, że nawet Gilotto odczuwał strach. Nie ukrywał przed sobą niebezpieczeństwa, związanego z tem przedsięwzięciem. Zbliżał się najniebezpieczniejszy moment, ale walka była ulubionym żywiołem tego dziwnego człowieka, a trudności potęgowały w nim tylko energję. Przywołał auto, po dziesięciu minutach wysiadł i wskoczył do tramwaju, potem znów wziął auto. Gdy wydostał się na przedmieście, poszedł piechotą. W lewej dłoni miał ukryty